dnostkowego i społecznego, I tu słyszy się zarzut, że Rzym uprawia dewocję.
Cóż to jest dewocja?
Dewocja jest to wszystko inne, tylko nie kult Boga rozsądnie pojęty. Prawdziwa „pobożność“ polega na tem, by „po bożemu“ wykonywać wszystkie swe obowiązki: wobec Boga, bliźnich, własnego ciała i duszy. Dewocja ten porządek wywraca do góry nogami. Wprowadza nadmiar kultu, wprowadza niewczesność kultu, z uszczerbkiem praw miłości bliźniego, nawet obowiązków sumienia. Dewot przesiedzi pół dnia w kościele, choć w domu nieład i niechlujstwo. Dewot ucałuje każdy stopień ołtarza, wychodząc, a gdy przyjdzie skłamać, podejść, oszukać, sprzeklinać kogo, on będzie pierwszym do apelu.
Czy kościół szerzy nadmiar kultu? Czy popiera jego niewczesność?
Nie można tego twierdzić w całej rozciągłości. Ale poczęści jest tak. Rzym, dyrygujący kultem, uprawia jednak dewocję. Zapewne mocno się zdziwi św. Kongregacja obrzędów, ale prawda prawdą. Musi być wypowiedziana jasno i otwarcie.
W szerzeniu dewocji głównie winę ponoszą zakony. Zakonnicy mają czas. Mogą sobie dowoli mnożyć ilość modlitw. Jedni takie, drudzy inne. Uczyniwszy to, starają się zjednać sobie prozelitów. Nakładą na nich pacierzy bez końca, w ilości wprost nieproporcjonalnej, zobowią-
Strona:Na Sobór Watykański.djvu/108
Ta strona została przepisana.