Strona:Na Sobór Watykański.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

materji praświatów, tak dziś unosić się będzie nad chaosem rozumowań i poglądów uczestników Soboru. Z ich sądów, często rozbieżnych, wskutek różnic pochodzenia, wychowania, stref, kultur, narodowości, wyprowadzać będzie jednolite kształty wiekuistego Piękna i Prawdy. On jako czynnik twórczy, choć nie widzialny, zaważy najsilniej na obradach Soboru. A obok Niego działać będzie duch ludzki, w miarę przenikliwości i doświadczenia tych, którzy na Soborze zasiądą pod przewodnictwem uczonego w tiarze — Piusa. I ten drugi czynnik, ludzki, dostarczać będzie materjału Duchowi kształtującemu wszystko.
Im obfitszym będzie ów materjał, tem lepiej dla obrad Soboru, tem korzystniej dla Kościoła i świata. Życie współczesne ludów, które wiara chce podnieść z poziomu ludzkiego na piedestał boży, gdziekolwiek i jakiemkolwiek je odnajdzie, dziś tak jest różnorodne i tak rozległe, tak pełne głębin zawrotnych, a przytem tak rozbite i chore, tyle posiada ran nienazwanych, nawet nieprzeczuwanych przez nikogo! Trzeba, żeby religja wszechświatowa, religja ludzkości, jaką chce być i powinien być Kościół, uwzględniła w jak najpełniejszej mierze wszystkie te bóle i niedomagania. Nietylko bowiem całą chwałę niebios i majestat dogmatu, ale i całą nędzę ziemi Kościół musi mieć na oku, jeśli się chce godnie i skutecznie wywiązać ze swego zadania.
I dlatego właściwie dziśby trzeba, żeby