Strona:Na Sobór Watykański.djvu/131

Ta strona została przepisana.

Kościoła — wszystkich „świętych“. Nie mają z nimi zatem nic wspólnego — nie mają „komunji“.
I nie dopuszczano ich do Stołu Pańskiego. Nie mieli „komunji“ z założycielem Kościoła, Chrystusem w Eucharystji, dopóki gminy świętych w osobie jej przedstawiciela, kapłana, nie przeprosili.
Takie postawienie kwestji w rysach zasadniczych pozostało po dziś dzień w praktyce tak zwanej spowiedzi. I dziś, jak ongi, niema obowiązku spowiadać się z grzechów powszednich, uchybień drobnych, codziennych niedociągnięć, wynikłych więcej z temperamentu, niż z premedytacji lub złej woli. Kto chce, może się oskarżyć przed kapłanem, przewodniczącym gminy świętych. Żeby i za to przeprosić całą gminę i jej Najświętszą Głowę, Chrystusa, iż życiem swojem niedociągnęli, lubo w drobiazgach, od tej idealnej miary, jaką On zakreślił swoim: „Bądźcie doskonałymi, świętymi bądźcie.“ Ale obowiązku oskarżania się, przepraszania uroczystego, bowiązku spowiedzi nie mieli i nie mają. Mają tylko obowiązek dźwigania się z ułomności. „Co poza mną — zapominam, wyrywam się ku temu, czego mi jeszcze niedostaje.“ (św. Paweł.)
Ale spowiedź z grzechów ciężkich, zbrodni, będących hańbą dla członka gminy i przez to dla samej gminy, była dawniej i dziś jest obowiązkiem. Kto wyraźnem, występnem, niekiedy zbrodniczo występnem postępowaniem odcina