Strona:Na Sobór Watykański.djvu/132

Ta strona została przepisana.

się od gminy, ściąga na nią — „świętą“ — niesławę grzechu, ten winien gminie zadość uczynić. Winien przeprosić ją — w osobie jej przedstawiciela. Przeprosić za wszystkie grzechy ciężkie. Nietylko jawne — czyny, słowa, — ale i myśli. Bo zbrodnia już jest zbrodnią w pierwszej chwili, gdy się w sercu poczyna. I jako taka bezcześci zrzeszenie duchów „świętych“ — wiernych Kościoła oraz Chrystusa, Winna być odwołaną wobec przedstawiciela gminy i Chrystusa — wobec kapłana.
Tak się przedstawiają zasady spowiedzi. Kościół katolicki, w myśl Chrystusa idąc, dobrze ją postawił. Braki i niedomagania w jej dziedzinie głównie wyniknąć mogą i faktycznie wynikają z dwu źródeł. Z winy „przewodniczącego“ — spowiednika, który wyznanie grzechów odbiera, nie będąc umysłowo, ani moralnie do tak wzniosłej roli przygotowanym, a powtóre z winy systemu, prawodawstwa, ujmującego w pewne wytyczne ramy całą tę praktykę czynienia „pokuty“.
Słów parę na ten temat.
Najpierw ksiądz, reprezentant gminy i Chrystusa, może być człowiekiem, który nie dorósł do tak wzniosłego zadania. Istotnie pod tym względem dużo zawiniło duchowieństwo wobec wiernych. Seminarja nie przygotowują spowiedników, ale urzędników. Owszem coś gorszego. Urzędnik, spełniający swe funkcje głośno, krępuje się względami na otoczenie. Ksiądz przy spowiedzi cichej, do ucha, może być