Strona:Na Sobór Watykański.djvu/134

Ta strona została przepisana.

spowiedzi. Przynieść kartkę nawet, kwit, czy jak się to tam w różnych stronach nazywa. Czy ma grzechy ciężkie, czy ich nie ma. Jeśli nie był — grzeszy śmiertelnie, jest nieprzykładnym chrześcijaninem, można mu odmówić pogrzebu chrześcijańskiego na wspólnym cmentarzu „świętych“. Dusze „gorliwsze o chwałę Bożą“ biadają, załamują ręce nad takimi grzesznikami. Drżą o ich zbawienie wieczne, choćby to byli ludzie formalnie bez zarzutu.
Czy to nie wypaczenie myśli pierwszego Kościoła? Czy to nie „jarzmo Kandyńskie?“ Kobiety, uleglejsze i pokorniejsze z natury, lubiące przytem wygadać to, co mają na sercu, łatwiej idą pod to jarzmo. Spowiadają się. Ale mężczyźni?!
Osobiście sądzę, że punkt widzenia pierwszych wieków, więcej sprzyjałby świętości. Pogłębić w prawie i unormować potrzebę komunji z Chrystusem i Kościołem świętych. Z win pomniejszych kto chce, niech się oskarży, kto nie, nie, byle się tylko z nich dźwigał. I niechaj idą do komunji, dajmy na to w okresie wielkanocnym. Kto będzie się poczuwał do win cięższych — zrobi z sumieniem porządek kiedy będzie trzeba i kiedy sam uzna za wskazane. Wszelkie przymusy pod tym względem, nawet w zakonach, gdzie się stosuje spowiedź wogóle częstszą, wydają cierpkie owoce i płonne. Ustawowe np. spowiedzi po zakonach co tydzień lub co dwa tygodnie, gdy są robione bez wewnętrznej potrzeby duszy, wyradzają szablon,