Strona:Na Sobór Watykański.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Stanąłem na uboczu, nie zbliżając się jednak, tak aby można było sądzić, że czekam na swoją kolejkę. W ten sposób mogłem widzieć dokładnie i słyszeć wszystko, co się przy stole działo. Ksiądz zajęty zapisywaniem nie zauważył wejścia „inteligenta“.
Odbywała się ceremonja religijna, którą najtrafniej określi nazwa: „Handel duszami“.
Wiadomo, że po Kościołach parafjalnych co niedziela przed sumą odbywają się „pacierze za umarłych“. Ksiądz odczytuje z ambony szereg nazwisk nieboszczyków i odmawia za nich „Zdrowaśki“ z wiernymi. Otóż, chcąc taką coniedzielną modlitwę zapewnić swoim umarłym, wierni zapisują ich nazwiska „do ks. proboszcza“ na rok lub na pół roku, przyczem składają datek na ofiarę. Wkrótce też po wejściu do zakrystji usłyszałem taki dialog:
Za czyją więc duszę dajecie?
Ja tyż kciałam prosić za duszę Weroniki i Macieja Ożogów.
To za dwie dusze?
Za dwie.
Z nazwiskiem, czy bez nazwiska?
Dyć one miały nazwisko, niby Ożóg.
Bo to widzicie, matusiu, za nazwisko to się tu dwa razy płaci.
Za samo imię — 50 tysięcy, a za imię i nazwisko — sto tysięcy. Więc jak sobie uważacie, żeby zapisać? Z nazwiskiem, czy bez nazwiska?
A dyć ta P. Jezus wie, że oni się nazywają Ożogi, to można i bez nazwiska.