wszystkich rządów i wszystkie demagogje świata nie sprawią, by papież przestał być papieżem.
On jest i pozostanie niezależnym od nikogo. On wielkością swej duszy, pełnią i głębią swej istoty, przerósł wszystkie państwa, ogarnął okrąg globu. Zatem obok wielkich i największych tego świata, obok rządów i ministerstw, on staje jako równy wobec równych, wolny obok wolnych, brat w gronie bratniem, władny obok władzę mających. A ponieważ poszedł jeszcze dalej i przeniknął do głębi sumień, ponieważ rozdarł niebiosa i sięgnął w zaświaty, dlatego wznosi się wyżej. On staje ponad nimi. Najdosłowniej, najprawdziwiej — jego sztandar ponad trony. On — pierwszym wśród niezależnych... Jak prezydent kraju jest pierwszym obywatelem, jak ojciec pierwszym członkiem rodziny, jak wódz pierwszą osobą w armji.
I tak być powinno. Ktoby sądził inaczej, zdradzałby zaiste niedojrzałość umysłową.
Jeżeli bowiem dzisiaj każdy dział życia ludzkiego — sport, muzyka, poezja, malarstwo, technika, organizując się w społeczeństwie, wołają wobec rządów o niezależne, swoje prawa, jeżeli wiedza wogóle i sztuka dopomina się mocnym głosem o niezależność, jeśli krzyczy o nią dla siebie najbezczelniej nawet nagość, to na jakiej podstawie, jaki głos i jaka powaga może powiedzieć pod adresem Watykanu: „Stanowisz wyjątek! Milcz i bądź zależnym! Zrobisz, co ci rozkażą!“
Strona:Na Sobór Watykański.djvu/160
Ta strona została przepisana.