Strona:Na Sobór Watykański.djvu/17

Ta strona została przepisana.

pisać na żadną wogóle religję, a więc nie będzie się garnął i do katolicyzmu. Pomijam niechęci i pretensje pod adresem Kościoła ze strony tych, co religję traktują z punktu widzenia ekonomicznego i chcą, żeby Kościół sam siebie uważał litylko za czynnik, zabezpieczający dobrobyt ludom i odwracają się z tego właśnie powodu od Kościoła. Nie mówię też wprost o heretykach, chociaż są heretycy „starzy“ i „nowi“, rekrutujący się z wczorajszych wiernych — i tych uwzględnić muszę, pisząc o kościelnem „dzisiaj“. Ale to, wogóle biorąc, dziwny zaiste i zastanawiający objaw! Herezje o większym zakroju, czy liczebności powstawały zazwyczaj z łona Kościoła katolickiego w czasach, kiedy na jakiemkolwiek polu życia religijnego zaznaczał się w Kościele zastój, wstecznictwo lub zamęt i gdy potrzeba mu było — Soborów!
Weźmy na chwilę do rąk dzieje Kościoła.
Oto jeszcze nieokreślone „Credo“, nieskrystalizowane jasno dogmaty pierwszych, poapostolskich czasów. Padły one na subtelne, filozofujące umysły helleńskiego świata i wzbudziły całą plejadę napół pogańskich wielbicieli gnozy, arjan, manichejczyków, nestorjan... Zjawiły się herezje o zakroju nawskroś dogmatycznym.
Za myślą kroczy życie. Po jakiem takiem ustaleniu myślowego kierunku w dogmatach Kościoła, rzuciło się średniowiecze do tworze-