łożył dziewictwo, nie zmuszał. I zatwierdzając Jej panieństwo, pamiętał o tem, co wypowiedział niegdyś o człowieku, umieszczonym w raju: „Niedobrze być człowiekowi samemu...“ Dał Pannie męża — dziewicę.
Mnich z Cluny, rozżarty na bestję, której śladów dotykał się wszędy, zapomniał o stopniowaniu praw tak doniosłych. Jednem pociągnięciem pióra rozstrzygnął: „Quem iubent capere — capiat“. Komu rozkażę, musi być bezżennym.“
Zapewne się zdumiał nad śmiałością swego Namiestnika Chrystus, jak się po dziś dzień zdumiewają dzieje. Prawo zostało podpisane, lecz życie ludzkie nie zostało przekreślone.
Naturam expellas furca... Choćbyś widłami odpędzał naturę, ona nie zważa na widły — i wraca. Cóż dopiero odpędzać ją „piórem!“
Siedm wieków upłynęło od śmierci Hildebranda, nadszedł okres Soboru Trydenckiego — a kler, duchowieństwo nawet wyższych stopni miało żony; nałożnice — dodawało prawo. Trzy dalsze wieki minęły, nadszedł okres Soboru Watykańskiego, czasy najnowsze, duchowieństwo zatrzymało surogat żon — gospodynie nałożnice — utrzymuje głos powszechny. I „codex iuris“ ten stan rzeczy sankcjonował. Doradza tylko, żeby gospodynią była siostra lub krewna. Nie każdy ksiądz ma siostrę, a w „krewnej“ także kobieca „krew“ płynie.