Strona:Na Sobór Watykański.djvu/186

Ta strona została przepisana.

kościelne przymusowego celibatu. Nie chce tego pojąć, że gdyby tym dwojgu pozwolić przyjść do ołtarza i wypowiedzieć słowa: „Biorę sobię ciebie...“ wówczas przybyłaby Kościołowi najwzorowsza kapłańska rodzina, albo niekiedy Nazaret — rodzina, żyjąca dziewiczo. Znały ją pierwsze wieki.
Nie chce tego zrozumieć prawo. Łamie dwa serca, druzgoce jedno szczęście i z kapłana robi najczęściej ukrytego rozpustnika, czasem apostatę, a w najlepszym razie zgorzkniałego mizantropa o duszy rozbitej. Imię tego kapłana — legjon...

V.

Ksiądz nie jest aniołem, pozbawionym ciała, zwłaszcza ksiądz przeciętny i zwłaszcza w pewnym okresie. I na niego przychodzi czas, który skonstantował na sobie „Stach Połaniecki“ u Sienkiewicza. Budzi się w nim człowiek, istota społeczna, tęskniąca za ogniskiem rodzinnem, za sercem przyjaciela, za ojcowstwem. W tętnie swego samotnego serca, wśród pustych ścian plebanji, zdaje mu się, że czyta słowa Arystotelesa: „Człowiek, któryby nie żył w społeczeństwie, musiałby być czemś mniej, albo czemś więcej niż człowiekiem. Musiałby być dzikiem zwierzęciem lub Bóstwem“. (Politicon.)
Ksiądz Bóstwem nie jest, a zwierzęciem stać się może.
Zakonnicy po klasztorach, nie mając życia rodzinnego, mają natomiast doskonały jego su-