Strona:Na Sobór Watykański.djvu/192

Ta strona została przepisana.

świata, za wszelką cenę chciałoby się mieć serce drugie, harmonijnie z mojem bijące, czułe i dobre, a oddane zupełnie. Serce przyjaciela na dolę i niedolę. Matka?.. Siostra? — To nie to, co żona. Jedna dusza, serce jedno. W takich chwilach dopiero się czuje, co to za straszna ofiara — celibat w kapłaństwie. I nie dziwię się, że niejeden jej nie przetrzyma, chwycony w potrzask przymusu.“
A drugi mówił: „Niech kto co chce gada, powiem mu po staropolsku, że jest durny. Do całości natury człowieczej należy ojcowstwo w mężczyźnie, macierzyństwo w kobiecie. Nie dobrze być człowiekowi samemu. Potrzebne mu życie społeczne. Nie każdego stać na to, by na parafji tworzył jakieś orfelinaty, domy dla opuszczonych dzieci, surogat rodziny na szerszą skalę. Dzieło takie zorganizować, poprowadzić i zapełnić sobie niem życie, tę piekielną pustkę parafjalną po małych, zapadłych dziurach — na to trzeba mieć talent. Ale stworzyć ognisko rodzinne, zorganizować własny dom, zapewnić kęs uczciwego chleba swej żonie, godnej swego stanowiska towarzyszce życia i dzieciom, na to każdego z nas stać. Nie bylibyśmy jak dziś potępieńcami przy ołtarzu, którzy z rozpaczy, złamawszy serce ludzkie w sobie, puszczają się potem na hazardy, pijatyki i bo ja wiem co... A serce złamać się musi, bo całość natury domaga się ojcowstwa, a nie otrzymuje go. Ofiara? Na nią stać bardzo wielkich. Tacy się na kamieniu nie rodzą. Zresztą