Strona:Na Sobór Watykański.djvu/194

Ta strona została przepisana.

Oczywiście. Na służącą, ani gosposię do mnie się nie zgodzi. A ja, ponieważ muszę być „bezbabny“ więc muszę się zgodzić na to, że wszystko już będę miał gorsze w życiu. Nawet ten niewinny stół. Nie mogę sobie obiecywać, że porządna i mądra kobieta ugotuje mi porządny obiad. — Kaśka! Ugotuj tam ziemniaków z kapustą. A nie włóż do niej karalucha!
Niech żyje Grzegorz VII, wielka kapuściana głowa!“

VII.

Wiadomo, że po wojnie i w, czasie wojny światowej zaszedł szereg takich wypadków w kraju naszym, kiedy to księża, a nawet księża-zakonnicy pobrali sobie żony. Cała ludność katolicka i prawo kościelne patrzyło na nich, jak na zaprzańców wiary, na ich czyn, jak publiczny skandal, a na kobiety, wchodzące tu w grę, jak na istoty gorsze nawet od prostytutek. Niektórzy z owych księży, chcąc legalizować swój krok małżeński i stanowisko żony, zmieniali, jak się to mówi, wiarę, ale nie wszyscy. Inni poprostu rzucali wszystko „do djabła“ i nie dbali na opinję katolickiego społeczeństwa, które ich rosą sakramentów swoich wykarmiło. Jeszcze inni, ale to przed wojną, wydawali książki, w których plwali na wszystko, co święte w Kościele. W ostatnim czasie doniosły pisma, że księża marjawiccy, pojąwszy żony i spłodziwszy z niemi dzieci, wystąpili