wanie swoje — na całej linji — do wzoru Chrystusa. On swego czasu głośno wołał; „Si’ veritatem non dico vobis, nolite credere mihi!“ A kiedyindziej oświadczył uroczyście żołdakowi; „Si male locutus sum, testimonium perhibe de mało...“ Oto rzetelność „najświętszej“ duszy — założyciela Kościoła, 0świadczył gotowość wysłuchania, byle udowodnionych, zarzutów i nawet zarzutu kłamstwa. Nie zasłaniał się tem, że On jest „Prawdą“, „Mądrością Wcieloną“, chociaż był.
I czyby Rzym lub hierarchja straciły na tem, gdyby z Watykanu powtórzono rzetelnie za Zbawicielem te dwa słowa: „Si veritatem non dico vobis, nolite credere mihi!“ — „Testimonium perhibe de malo!“
Stawiając atoli zarzut, że Kościół nie da sobie w pewnych razach nic powiedzieć, należy zdawać sobie jasno sprawę dlaczego, Niezawsze pycha odgrywa tu rolę. Kościół posiada dwa patenty na to, żeby bezwzględnie stać przy swojem słowie, żeby „idąc na wszystek świat nauczać wszystkie narody“, zobowiązując je do posłuchu. Jeden to patent prawdy bożej, powierzonej mu przez Jezusa Chrystusa, drugi — to patent wiedzy i nauki ludzkiej, jaką sobie zdobył przez wieki, gdy wszystkie głowy poza nim spały, jaką zdobywa dziś pracowicie i zdobędzie w przyszłości.
Na mocy pierwszego swego patentu Kościół ma najświętszy obowiązek przechować w nieposzlakowanej całości powierzony swej pieczy
Strona:Na Sobór Watykański.djvu/43
Ta strona została przepisana.