Strona:Na Sobór Watykański.djvu/44

Ta strona została przepisana.

skarb wiary. Sprzeniewierzyłby się swej misji: „depositum custodi“ — gdyby tu chciał być „pokornym“ i nie zdobył się na dwa, niemal sakramentalne słowa: „Non possumus!“ Nie wolno mu na krok cofnąć się z terenu prawdy objawionej. I można Kościoła Chrystusowego nie uznawać, ale nie można żądać od niego, by przestał być Chrystusowym.
Atoli — uwaga dla czynników kościelnych — nie trzeba mniemać, że sądy inowierców, dotykające tego terenu, będą zawsze przeszkodą w katolickiem myśleniu, będą „herezją“, nonsensem. Może niekiedy tak, ale nie zawsze. Bardzo często, zwłaszcza, gdy są poważnie sformułowane, okażą się negatywnem, ubocznem oświetleniem prawdy, z nowej, żywotnej po ludzku strony. I dlatego wynikająca z pokory uprzejmość, chętne i uważne ucho na każdy zarzut także w tej dziedzinie, wypowiadany szczerze i poważnie, przez „heretyków, inowierców“ — nie przyniesie wcale uszczerbku ani katolickim dogmatom, ani tem bardziej katolickiemu dobremu wychowaniu, które hierarchja, hierarchja przedewszystkiem, nareszcie posiąść powinna. Grzeczność, uprzejmość — nigdy nikomu nie zaszkodziły, natomiast wiele piorunów ściągnęła na strop Watykanu osławiona „grubianitas atque chłopitudo“ kleru.
Najlepiej usposabia serca i umysły — uprzejmość. Krańcowy przeciwnik i wróg zaklęty na szych poglądów, uprzejmie potraktowany w słowie, czy piśmie, powie nam prawdę chę-