Strona:Na Sobór Watykański.djvu/50

Ta strona została przepisana.

sługiwali się przodkowie nasi. Myśl bowiem ludzka, jedna i ta sama, da się wypowiedzieć w tysiącach słownych form myślenia.
Ale oprócz słownych form myślenia, myśl ludzka posiada na swe usługi tysiące sposobów, metod, jakich używa, by dobrze, dokładnie i czarująco wypowiedzieć swą treść. Myśl ludzka stroi się i ozdabia jak kobieta, która stara się być przyjemną, aby być łatwo i chętnie przyjętą. Wszystko bierze do swych metod, które są, jak i język, różne u różnych ludów, różne w różnych epokach. Śpiew, muzyka, technika, architektura, kwiaty i ozdoby sal, na których ma być „myśl“ podawaną, dostrajają się z postępem czasów do coraz przyjemniejszego, bardziej kulturalnego tonu, aby myśl tem przyjemniej, milej została przyjętą.
Otóż strupieszałość form myślenia polegałaby na tem, że Kościół katolicki, podając światu myśli religijne, boże, nie stara się we właściwej mierze, by były podawane ludom: w odpowiedniej formie słownej i odpowiadającą im metodą.
Czy taki zarzut można postawić Kościołowi katolickiemu? Przecież jego misjonarze od dnia Zielonych Świątek w Jerozolimie do każdego narodu przemawiają jego językiem! (Liturgja w jednym języku łacińskim będzie osobno omówiona w części drugiej tej pracy w nagłówku: Rzym uprawia dewocję.)
Tak, to prawda. I osobną chwałę zapewne przygotuje Jezus Chrystus dla tych, którzy zapominając nieraz swego języka, uczą się najmo-