Strona:Na Sobór Watykański.djvu/57

Ta strona została przepisana.

gdzie śniegu jest dużo, ale tutaj śród śmiejących się palm jakże smutno, jak obco spoglądają na nas. Nic więc dziwnego, że nawet w Europie zastanawiają się znawcy, czy wszędzie warto odnawiać dawne gotyckie lub romańskie świątynie. Prawda, że starożytny, pogański Rzym wszystkim narzucał swą sztukę; czynił to dlatego, żeby zaznaczyć swą potęgę i zaimponować narodom podbitym. Ale tendencja ta jest obcą Kościołowi, który jest katolicki, a więc powszechny w swoich formach i sztuce, który nie jest ani gotycki, ani romański. On szuka tylko dusz i pragnie je zjednoczyć w jednej chrześcijańskiej rodzinie, szanując ich niezawisłość polityczną i cały ich dorobek kulturalny. A więc niechże wolno będzie i Chińczykom zachować ich wygięte do góry narożniki dachów, jako pozostałość po dawnych namiotach Mongołów. („Misje katolickie“ nr. 493.)
Tak, niechże wolno będzie każdej duszy, każdemu narodowi zachować swe przyrodzone właściwości, które zniwelowaćby chciała do jednego „strychulca“ strupieszałość, zaśniedziałość form myślenia.

∗                    ∗

Nigdy więc tak samo, ale czy zawsze to samo?
Na ten temat wre najzażartsza walka w dziedzinie ducha, o ten szkopuł kościelnej nauki obrażają się najlepsze głowy.
Więzy dogmatu! — wołają.