Strona:Na Sobór Watykański.djvu/58

Ta strona została przepisana.

Uprzedzam zarzuty i daję głos Kościołowi, by jasno wyłożył swój punkt widzenia, bo jest często niezrozumiany w tym względzie.
Wyraz „dogmat“ pochodzi od greckiego słowa „dogma“, a to znów od czasownikowej wypowiedzi „dokej moj“, co w tłumaczeniu znaczy po polsku — „zdaje mi się“. Dogmat więc pierwotnie nie znaczy nic innego, jak tylko „zdanie moje“, „mniemanie“ o jakiejś rzeczy.
Rzeczy, o których „zdanie“ swoje mieć można jest bez liku, i takich, którzy zdanie to mogą wypowiedzieć, jest również bez liku. Gwiazdami nieba zajmował się Ptolomeusz, gwiazdami nieba zajmowali się Galileusz, Newton, Giordano Bruno, Kopernik... Ryby Śródziemnego morza badał i opisywał niegdyś Arystoteles, ryby Śródziemnego morza badają i opisują dzisiejsi ichtjologowie. Tak ci, jak i tamci wypowiadają o przedmiotach swych badań swoje zdanie każdy. Wypowiedzą o tem swe zdanie, swoje „dokej moj“ także uczeni przyszłości.
Z powiedzianego wyżej wynika, że „bez dogmatu“ w tem najogólniejszem znaczeniu nikt nie żyje, nie żył, ani też żyć nie może. Najskrajniejszy sceptyk ma swoje „dogmaty“, swoje „dokej moj“ — przynajmniej w tym momencie, kiedy je wygłasza. Bez możności wypowiedzenia swojego poglądu zdania, mniemania, sądu o rzeczach, świat umysłowy ludzki wraca do pieluch, do Arystotelesowskiej „tabula rasa“ z której wyszedł. Ludzkość po wszystkie czasy opiera