Strona:Na Sobór Watykański.djvu/62

Ta strona została przepisana.

W każdej dziedzinie — i małej, powszedniej i wielkiej, dziejowej. Błędy bowiem wczorajsze i poprawiania ich dzisiejsze wskazują właśnie na to, że umysł ludzki nie chce skwitować i dać za wygraną. Mimo chwiań, załamań, niedociągnięć i upadków — on stale, pracowicie, w pocie czoła dąży, I całe dzieje umysłowości ludzkiej możnaby zamknąć w dwa słowa znamienne, wyjęte z katechizmu Kościoła:
W pogoni za dogmatem!

∗                    ∗

Kościół więc w wielu dziedzinach ma już dogmat i to z pieczęcią nieomylności Bóstwa podany. W tem spoczywa jego zrozumiała chluba, ale i jego — — nieszczęście. Nieszczęście, mówię, bo źródło nieszczęść umysłowych w głowach jego ludzkich przedstawicieli i urzędowych czy nieurzędowych stróżów.
Jakto? Dlaczego?
Proszę tylko spojrzeć na tę kwestję praktycznie i poprostu. Każdy człowiek, który raz napewno miał rację, zechce ją mieć tak samo raz drugi, trzeci, dziesiąty. Potem apetyty urosną, Zechce mieć rację po raz setny i tysiączny nawet tam, gdzie jej w istocie nie ma, zechce mieć rację wszędzie i zawsze. Zagalopuje się poprostu, przekroczy swój teren, a wstyd go będzie przyznać się do „omylności“, bo może poderwać swój autorytet nieomylny. Stanie na „autos efa“ — „magister dixit“ — i wracamy do rozdziału: „Pycha Rzymu“.