Strona:Na Sobór Watykański.djvu/70

Ta strona została przepisana.

Sejmu np. polskiego wychodzi taki „w sumieniu obowiązujący“ regulamin:
„Kwestje pod obrady Sejmu wyznacza prezydent kraju. Posłowie mogą stawiać swoje wnioski, wszelako pod warunkiem, że je wpierw przejrzy i zaaprobuje pan marszałek Sejmu.“
Wprost wyobrazić sobie nie umiem burzy, jakąby wywołało postawienie podobnego regulaminu. W sejmie, w kraju, ba, zagranicą, za morzem nawet — w Ameryce, Afryce, Australji... Zerwałyby się jak grom wszystkie głosy na taką dyscyplinarkę poselskich języków i poselskich głów.
— Sejm pod dyktandem! Dyktatura Średniowiecza i Ciemnogrodu! Knut! Nahaja rządu! Pereat! — Na pohybel! Posłowie — to nie barany na rzeź! —
Proszę najuprzejmiej o chwilę spokoju i ciszy, Sejm taki się zbierze za rok, dwa o takim dosłownie regulaminie. To duma katolicyzmu — Sobór Watykański. Wypisuję na jego drzwiach — nie ja, lecz nowe prawo kościelne nr. 226 — zasadę, która w oryginale brzmi:
„Propositis a Romano Pontifice ąuaestionibus patres possunt alias addere, a concilii tamen praeside antea probatas.“
Komentarz i przekład dosłowny podałem wyżej. Podkreślam tylko raz jeszcze, że na Soborze będą traktowane także kwestje niedogmatyczne. Może autorzy kodeksu obawiali się sporów, kłótni, zbytniej różnicy zdań, albo