Strona:Na Sobór Watykański.djvu/72

Ta strona została przepisana.

kwestję nieobrzezywania pogan. Nie centrum ówczesne chrześcijaństwa, Jerozolima, ale prowincja, nie praeses concilii, ale najmłodsi z grona.
I była ożywiona dyskusja, „wielki spór“. Stanęło wprawdzie na zdaniu Piotra. On po raz drugi, z ust Kościoła tym razem, usłyszał, że nic ciało i krew, ale Bóg służył natchnieniem jego zdaniu, które „zdało się Duchowi Świętemu“. Lecz uprzednio był spór i to wielki spór. Spór, do jakiego tylko Żydzi są zdolni w kwestji, która się z nimi zrosła, jak dusza z ciałem. Panowała swoboda zdań, wolność słowa w pełnem znaczeniu. A dziś!?
Czyż autorzy nowego kodeksu nigdy Pisma św. nie czytają? Nie pojmują jego ducha? Nie sądzą, że ten dekret Soboru Jerozolimskiego obowiązuje wszystkie kodeksy kościelne, jak tylko Biblja obowiązywać może? Nie mniemali, że do końca świata kodyfikatorzy muszą go mieć przed oczyma, by na wszystkich wiernych — od góry do dołu, a zwłaszcza na Sobory i na ich uczestników nie nakładać ciężaru „obrzezania?“ —
Obrzezania rozumów!! —
Ale ten pierwszy Sobór jerozolimski był zwołany właściwie tylko w materji obrzędowej i dyscyplinarnej. Natomiast kilkanaście lat przedtem odbył się Sobór dogmatyczny, w okolicach Cezarei, nad jeziorem Genezaret. Prezydował na nim Sam Chrystus i On wniósł kwestję