Strona:Na Sobór Watykański.djvu/84

Ta strona została przepisana.

W ten sposób wydobywano z oskarżonych wszystko, co wydobyć chciano. Przedewszystkiem zeznania, obciążające tych, których chciano zgładzić, czy to dla ich majątku, czy też dla ich nieprzyjaźnego stanowiska względem św. inkwizycji.[1]
„A ci, którzy po wyrzeczeniu się swego błędu powtórnie odpadli od Kościoła, mają być oddani dla należytego ukarania świeckiej sprawiedliwości, bez wysłuchania jakichkolwiek tłumaczeń z ich strony, bo to już zawiele, że przez fałszywe nawrócenie już raz oszukali Kościół św.“[2]
Stąd jasny wniosek. Kto po raz pierwszy dostał się w święte progi „casa santa“, ten miał do wyboru: albo — albo!

Albo przyznanie się do popełnionej czy niepopełnionej winy i w rezultacie dożywotnie więzienie, galery lub inną pokutę w tym rodzaju, albo — wrazie gdyby nie chciał plamić sumienia kłamstwem — śmierć na stosie. Kto zaś po raz drugi został stawiony przed trybunał św. inkwizycji, mógł być pewny, że będzie żywcem spalony. W jednym Rzymie heretycy, zasądzeni po raz drugi, przed spaleniem na stosie byli duszeni. Był to dowód szczególniejszej „łaski papieskiej“, udzielanej zresztą tylko tym, co się do rzeczywistych lub urojonych błędów przyznali.

  1. Czesław Wrocki: „W imię krzyża“. 36.
  2. Dekret soboru w Narbonie,