Strona:Na Sobór Watykański.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

VENI CREATOR!



Jak łan po burzy, dźwiga się ludzkość po katastrofie wszechświatowej wojny.
Jednostki, społeczeństwa, narody pracują niezmordowanie nad tem, by na dawnej wyżynie postawić i w całej pełni uruchomić wszystkie swe siły ekonomiczne i moralne, materji i ducha, dla jak największej miary szczęścia ziemi.
W gronie pracujących z wytężeniem społeczeństw — narodowości, państw i rządów — staje największa potęga duchowa: Kościół katolicki. Ogarniając swą sprężystą organizacją cały glob, lądy i morza, dosięgając swą władzą aż do głębi sumień i w samej nazwie nosząc imię religji wszechświatowej — Kościół katolicki zamierzył uczynić przegląd swych sił wiekowych, by je pchnąć do czynu z nową sprawnością i mocą.
Z Rzymu wychodzi inicjatywa. Na rok 1925 (lub najbliższe lata), postanowił papież Pius XI, po przerwie z górą półwiekowej, wraz z jubileuszem dwudziestopięciolecia dać światu i Kościołowi dokończenie Soboru Watykańskiego.
Wylew łaski i prawdy — ożywczy a potężny — ma przepłynąć nad zakrzepłą skorupą ran materjalizmu w narodach. Zajaśnieć ma