Strona:Na Szląsku polskim.djvu/034

Ta strona została skorygowana.

innemi, że w chwili kiedy znajdowałem się w Bytomiu, agitowała się tam bardzo ważna kwestya. Za impulsem ludzi, którym byt ludności roboczej polskiej leżał bardzo na sercu, a w rzędzie których poseł Majer Szmula wybitne zajmował miejsce, świeżo powstał w tem mieście: »Związek wzajemnej pomocy«, dla robotników górniczych i hutniczych, i że ci dwaj panowie, jako należący do redakcyi pisma, które patronowało związkowi, zamierzają nazajutrz jechać do dwóch hutniczych miejscowości, celem pouczania ludu o zadaniu stowarzyszenia.
— Wyjeżdżam jutro — odezwał się do mnie p. Koraszewski, do Szobieszowic pod Gliwicami. Spodziewam się tam licznego bardzo zebrania, jeśli pan chce, możemy jechać razem.
Propozycyę przyjąłem z zadowoleniem.
Tymczasem do Redakcyi zaczęły wchodzić coraz nowe osobistości. Byli to ludzie nie do tak zwanej intelligencyi należący, ale stanowiący prawdziwą intelligencyę pomiędzy klassą roboczą tego biednego kraju, którego czoło podobnie jak czoło Czechów i Słowian południowych, sprzeniewierzywszy się sprawie narodowej, przeszło do obcego obozu. Na twarzach ich wszystkich malowała się energja, w odezwaniach ich czułeś prostotę i szczerość. Każdy z tych ludzi wchodził do pokoju i tradycyjnem »Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus«, każdy jak