że nie mogę się powstrzymać od przytoczenia kilkunastu jego wierszy.
Oto inwokacya, w rodzaju słynnej »Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy« Mickiewicza.
»Góro Chemska, piastowskich ziem stróżu wieczysty,
Czy cię strasznej powodzi grom, jak w płaszcz piaszczysty
Odzianą, w dzień potopu urwawszy od skały
Gór Olbrzymich, aż krańce grzesznej ziemi drżały
Zapędził w te płaszczyzny, aby z twej podstawy
Wypatrzył Chrobry drogę, na Zachód, do sławy?
Czy ogień uwięziony we wnętrznościach ziemi,
Szukający swobody, siły piekielnemi
Wysadził twe bazalty aże pod obłoki
Abyś dumnie patrzała na okrąg głęboki?
Czy cię woda wylęgła, czy ognie przedwieczne:
Góro, teraześ święte miejsce i bezpieczne!
Boć to Michał Archanioł po zwycięzkim boju
Z szatanem, na zadatek wiecznego pokoju,
Na wysokim twym szczycie hełm rycerski złożył;
Nań patrząc, wyje piekło, świat w ufności ożył.«
Otóż goszcząc w Bytomiu, czyż podobna było nie zabrać znajomości z kapłanem pracującym nie tylko w winnicy pańskiej, ale wolny od zajęć duchownych czas, poświęcającym narodowej muzie? Jakoż zadawszy sobie, po wyjściu z redakcyi »Katolika« to pytanie, bez namysłu odpowiedziałem sam sobie, że nie podobna i zaszedłszy na probostwo, do spotkanej w sieni starej kobiety, zwróciłem się z powyższemi słowami: