Strona:Na Szląsku polskim.djvu/052

Ta strona została skorygowana.

przyszliby oni powoli do przekonania, że »fein« językiem jest nietylko język niemiecki, i toby miało ten blogosławiony skutek, że słabsi i lękliwsi z pomiędzy nich, uczuliby grunt pod nogani, jaki im dziś wydziera niemiecka perfidya, druzgocząc świętokradzką ręką, odwieczne ich ołtarze.
Ale refleksye te moje, wywołane zdumieniem bytomskiego ludu, nie trwały długo. Muzyka organów w kościele nagle się urwała, wrota świątyni z hałasem odemknięto, i żywa czarna fala wylała się na zewnątrz domu Bożego, w miejsce której popłynęła ze dwora fala inna. Na powierzchni tej bliższej mi i droższej od tamtej fali, wpłynąłem i ja do katedry w Bytomiu.
Nabożeństwo rozpoczął śpiew. Wiadomo jak muzykalnym jest lud Górno-Szląski, jak ważną rolę w jego ubogiem życiu, odgrywa polska pieśń. Mimo że niedolę znosi i poniewierkę, śpiewa on przy każdej okoliczności, przy narodzinach, weselu, pracy, a nawet przy trumnie. »Na piaszczystych polach Górnego-Szląska, — powiada zbieracz pieśni ludowych, prawdziwie zacny Niemiec Juliusz Roger, — wyrosły wonne kwiaty pieśni gminnej; tam mieszkali wieszcze wśród ludu i z ludem, którzy najśliczniejsze wyśpiewywali piosenki; tam żyli skromni kompozytorowie, których imiona dawno przebrzmiały, lub może nigdy znane nie były, ale ich nuty orzeźwiające duszę i serce, nie zaginą dopóki lud żyć będzie«. Otóż jeżeli lud Górno-Szląski śpiewa w okolicznościach