niesłowiańską narodowością, ponieważ spoglądały na niego oczy przedstawiciela tej władzy na Szląsku, która radaby każdej chwili zdusić słowiańskie życie w tej prowincyi.
Zapisywanie się na członków Związku, trwało z dobrą godzinę. Robotnicy jeden przez drugiego cisnęli się do prezydyalnego stołu, podawali swoje nazwiska do listy i składali do mego kapelusza swoje grosze. I byliby zapisywali się jeszcze dłużej, gdyby nie zbrakło książeczek ze statutami. Wypadało przerwać czynność. Wypowiedziawszy więc głośno nazwiska delegatów, upoważnionych przez samych wyborców do zbierania zapisów, p. Koraszewski pożegnał zgromadzenie i przeszliśmy do drugiej izby, na nieodłączny w takich okolicznościach kufelek piwa. Ale nie długo tam bawiliśmy, wkrótce bowiem powróciliśmy do izby, gdzie się odbywało posiedzenie, i tu zasiadłszy przy długich stołach z ludem, na poufałej pogawędce i śpiewach, przepędziliśmy czas jakiś, póki godzina odejścia pociągu z Gliwic do Bytomia, nie wyrwała nas z tego miłego, i pokrzepiającego ducha towarzystwa.
Jakżebym pragnął, w gronie dzieci tak prostego, ale zarazem tak dzielnego i narodowym duchem owianego ludu, przepędzić jeszcze w życiu choć chwil kilka!
Strona:Na Szląsku polskim.djvu/066
Ta strona została skorygowana.