skonale język niemiecki, widząc jednak nacisk, z jakim go na ziemi polskiej szerzyć usiłują Niemcy, nie wahając się bałamucić ludu twierdzeniem, że nikt w tużurku chodzący, tj. należący do intelligencyi, po polsku nie rozmawia, postanowiłem na Szląsku Górnym nie mówić inaczej jak po polsku, aby osobą moją kłam zadawać fałszom, rozpowszechnianym w celu prędszego zgermanizowania słowiańskiego ludu. Otóż postępując tak, miałem sposobność dokładnie się przekonać o tem, iż językiem naszym nietylko że cała niższa służba kolejowa, w tej prowincyi przemawia pomiędzy sobą, ale że go doskonale rozumieją nawet Niemcy, zajmujący tam wyższe i intratniejsze posady. I nic w tem zaiste dziwnego. Niższa służba rekrutuje się z mass ludowych, a te są na Szląsku Górnym czysto polskie, a choć ci wszyscy, którzy się za panów i zwierzchników uważają, są z krwi i kości Niemcami, przecież w kraju, gdzie stanowią zaledwie kilkanaście procentów, nie byliby w stanie niemal wyżyć, bez znajomości języka przeważającej większości. To też go znają, a jeżeli tak rzadko dają się z nim słyszeć, wina to nasza, którzy z uprzedzającą grzecznością, we własnym kraju, nieroztropnie posługujemy się w stosunkach z nimi ich językiem. Jestto zaiste fatalny błąd, miejscowa bowiem ludność słysząc panów rozmawiających po niemiecku, powoli zaczyna wierzyć zapewnieniom swoich opiekunów, że język polski
Strona:Na Szląsku polskim.djvu/105
Ta strona została skorygowana.