wnie czarno odziana, jak sędziowie i pisarz postać, kręciła się gorączkowo po sali. To tłomacz, nieodłączny czynnik sprawiedliwości w kraju, gdzie sędziowie sądząc pod patronatem rozpiętego na krzyżu Chrystusa, nie rozumieją dokładnie języka tych, których wedle sumienia swego sądzić mają.
Sprawy rozpatrywane w chwili, kiedy się znajdowałem w sądzie Opolskim, były to zwykłe, jak u nas mówią »obelgówki.« Procesowała się Nieszporowa z Wernerową o to, że ją nazwała »paskudną, niepoczciwą kobietą«, domagała się Pokorowa kary na Koja za to znowu, że ją obgadał niegodnie w całej wsi, iż »pod krzyżem dziecko pochowała.«
— »Vergleichen Sie sich doch«, nalegał w jednej i w drugiej sprawie prezes, »pojednajcie się«, tłomaczył w jednej i w drugiej sprawie tłomacz, ale obelgi znać były zbyt bolesne, gdyż i Nieszporowa i Pokorowa pojednać się nie chciały.
Wprowadzono zatem świadków. Byli to poczciwi polscy gburzy, obsiadujący okolicę Opola.
— »Sprechen Sie Deutsch«, — zapytał prezes, »czy mówicie po niemiecku«, przełożył tłomacz.
— Nein, nie, dało się w sali słychać.
Tu już lejce z rąk prezesa wypadły zupełnie, przeszły one do rąk tłomacza.
— Jak się nazywacie, ile macie lat, jakiej religii, czy nie jesteście krewnemi stron? — rozlegało się dokoła.
Strona:Na Szląsku polskim.djvu/109
Ta strona została skorygowana.