Strona:Nad grobem Kościuszki 08.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale walczący tak jak on, z wiarą i nadzieją o wolność nie walczą nadaremnie.
Ziarna, które sieją choć nie wschodzą rychło, przepaść w ziemi nie mogą.
Lubo więc sami padną, budzą mścicieli swoich kości.
Po rewolucyi 1831 roku, porusza się konwulsyjnie Wielka Polska i stara ziemia przesławnego Krakowa, rok 1863 dreszczem przerażenia przejmuje carat wszechwładny.
A potem, potem... przychodzi, męki pierwszych Chrześcijan przypominający ucisk torturowanych Unitów na Podlasiu, więzenia[1] zapełniają się tysiącami bohaterskiej młodzieży naszej, urągającej w ukochaniu wolności przemocy tyranów, w śniegach Sybiru martwieją ciała cichych męczenników, co już nie z bagnetami w ręku szli śmiało przeciwko bagnetowi, ale podkopując cichych spiskowców pracą mrówczą gmach despotyzmu azyatyckiego, nagą pierś nadstawiali na jego ciosy.
Kto to wszystko sprawił, czyja to przed wszystkimi zasługa, że rozćwiartowany kraj, skuty łańcuchem kajdan, jakim nigdy przedtem i potem żaden naród nie był skuty, nie strawił się i nie zgnił w niewoli, ale powalony raz o ziemię, dźwigał się bezzwłocznie niemal, i wyzywał do nierównej walki tych, którzy dokonali jego rozbioru, mniemając, że wykreśliwszy go z kart świata skazali go na nieuchronną śmierć!?

Nie kto inny, tylko on. Gdyby go nie było, złożona do grobu bez oporu Polska strawiłaby się powoli, pozbawiona szczytnego i wzruszającego wszystkie serca wzoru, dostosowałaby się do organizmów państwowych, które ją pochłonęły, i doczekawszy się wielkiej dzisiejszej wszechświatowej wojny, niosącej

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – więzienia.