Strona:Nad grobem Kościuszki 11.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Czerwca roku 1798 znalazł się we Francyi, nie dały mu już one ani chwili niemal rzeczywistego spokoju.
Bo wypadki czasu tego, tej miary i tego znaczenia mężowi dać go nie mogły.
Wielkość jego stanęła temu na przeszkodzie.
Ledwie więc ujrzał się na naszym lądzie, wciągnięty został w wir rachub politycznych, i zamierzeń związanych z przyszłością rozćwiartowanej i w grobie zamkniętej Polski.
Wciągnięty przez swoich i przez obcych.
Była bo to chwila pamiętna w dziejach Europy.
Rewolucya francuska dokonawszy wielkiego swojego dzieła, zamknęła właśnie księgę krwawych roczników swoich, na widnokręgu błyszczała już gwiazda Bonapartego.
I jak dziś, świat wtedy drżał konwulsyjnie w posadach swoich.
Krew się lała i w powietrzu czuć było dokoła zapachy krwi.
Mogłaż wtedy Polska, ofiara bezprzykładnej zbrodni, dokonanej na jej państwowym organizmie, być biernym widzem tego co wstrząsało innymi, mogłaż w milczeniu pogodzić się ze strasznym swoim losem, urągającym Bogu i ludzkości, ona, co piersią bohaterskich swych synów wieki całe zasłaniała Chrześcijaństwo i cywilizacyę od hord barbarzyńców Wschodu, ona, co pod Grunwaldem ocaliła Słowiańszczyznę całą od zniemczenia, a pod Wiedniem Europę od sromotnej Muzułmanów niewoli?
Więc też najlepsi i najśmielsi z pomiędzy niej, po za jej słupami granicznymi szukali zbawienia, w słońce Francyi wlepiwszy wzrok, w jej rydwan wprzęgli się pełni poświęceń i nadziei.
Powstały legiony, echa nieśmiertelnej pieśni, „Jeszcze nie zginęła“, przy dźwiękach której jak łany