jednak dyskusji o pierwotnem czy obecnem następstwie trenów, nie szukał śladów ich genezy i nie rekonstruował; wziął pod uwagę stan faktyczny, a więc utwór taki, jak go poeta zostawił, i starał się wykazać, że struktura cyklu, układ i treść motywów epitaficznych zgadzają się z wzorami poezji klasycznej oraz postulatami poetyki renesansowej.
Prace Sinki, obok tej wielkiej zasługi, że zamknęły na czas chyba dłuższy rozprawę nad wpływami klasycznemi w Trenach, przyniosły dwie jeszcze trwałe wartości; oto rzuciły okiem wstecz na dawniejszą twórczość epicedjalną Kochanowskiego (pomijając niestety „nagrobki“) i zwróciły uwagę na niedopatrzone „fragmenty“ Trenów. Badania genetyczne rozszerzyły dzięki temu ciasny swój widnokrąg, zyskując dwa nowe a doniosłe punkty widzenia. Gdy chodzi jednak o całkowite ujęcie zagadnienia, stoimy po dawnemu na stanowisku trzech badaczy (pomijając niefortunną czy może tylko źle ujętą pracę Kubika) i trzy mamy próby rekonstrukcyjne. Zatraciły one dziś coprawda wszelką świeżość i siłę argumentów; powodem tego jest właśnie brak fatalny perspektywy historycznej oraz zbyt nowoczesne — powiedzielibyśmy — traktowanie cyklu żałobnego o Urszulce jako dzieła literackiego. Słusznie pisze St. Dobrzycki: „Nie mamy niestety dla zrozumienia i wyjaśnienia
twórczości Kochanowskiego takich środków pomocniczych, jakiemi rozporządzamy przy poetach XIX wieku, autografów, listów, pamiętników itp. Stąd nie możemy u Kochanowskiego obserwować procesu powstawania poematu, od tajemniczej chwili pierwszego drgnięcia umysłu, pierwszego uderzenia jakąś pobudką, aż do chwili zupełnego wykończenia utworu... Mamy jedynie fakt dokonany, skończony, mamy poemat, i z niego tylko musimy wyczytać jego historję. Na szczęście wiele z utworów Kochanowskiego ma tę właściwość, że można z nich wyczytać wiele...“[1]
Otóż cała trudność w tem, by nie czytać za wiele. Żaden z trzech zasłużonych badaczy nie przetrawił poetyki humani-
- ↑ Dobrzycki Stan., Pieśni J. K. (Rozpr. Ak. Um. Wydz. filolog., Ser. II. t. XXVIII), str. 124.