Do chwili wydania odważnej pracy Tadeusza Sinki p. t. Wzory „Trenów“ nikt nie wpadł na myśl zbawienną, by cykl o Urszulce porównać z innemi poematami typu epitaficznego; był to wśród błędów i uprzedzeń dawniejszych badaczy — błąd może najcięższy. Sinko, zestawiwszy sumiennie Treny z najbardziej typow mi epicedjami rzymskiemi, dochodzi do wniosku, że Kochanowski wprowadził do swego dzieła „wszystkie konwencjonalne motywy obowiązujące w epicedjach“ i że wobec tego „miał przed oczyma plan taki sam jak rzymscy autorowie... i według tego planu komponował poszczególne ustępy, które więc odpowiadają nie tyle poszczególnym fazom jego przeżyć duchowych, ile poszczególnym motywom epicedjów“.[1]
Wynikałoby stąd, że Kochanowski zupełnie świadomie snuł swoje Treny na schemacie starożytnym. Ale jak teraz wytłumaczyć fakt, że mając ów plan przed oczyma, pogwałcił tak wyraźnie obowiązujący układ i rozwinięcie opowieści czy żalu nagrobnego? Motywy same były przecie res nullius; poeci powtarzali je dowolnie, zarówno w poematach jak w epigramach żałobnych. Układ dopiero, powiązanie całości, przewaga pewnego elementu — decydują o naprawdę epicedjalnym typie jakiegoś utworu. Tymczasem w Trenach mamy „błąd takowy“ i zamieszanie, że nie wybaczyłby go żadną miarą przesubtelniony smak starożytny. — Słaby punkt teorji Sinki kryje się w tem, że opierając się znów (dawny to zresztą nałóg) wyłącznie na motywach treściowych, nie uwzględnił on w tym samym stosunku
- ↑ Sinko T., Wzory »Trenów«, str. 128.