Czyś ty nad wszytki nieba wysoko wzniesiona
I tam w liczbę aniołków małych policzona?
— lecz cóż nam prócz owych aniołków przypomina, że jesteśmy naprawdę w kręgu wierzeń chrześcijańskich? A i te aniołki przecie, putti ulubione, utożsamiano tak chętnie w poezji lub plastyce z amorkami antycznemi. Na wielu grobowcach ówczesnych widzimy je skrzydlate, jak wyczarowała je sztuka średniowieczna, lecz ze zgaszoną pochodnią, atrybutem amora pogańskiego. Jest to więc pospolita ozdoba. Zaznacza się przytem pewna sprzeczność już w tej pierwszej części trenu. Oto zaraz po przytoczonych wierszach czytamy: „Czyliś do raju wzięta? czyliś na szczęśliwe wyspy zaprowadzona?“... Niewiadomo teraz, czy ten lakonicznie wspomniany raj jest czemś innem aniżeli owa dziedzina „nad wszytki nieba wzniesiona“, czy też jest to opisanie bliższe poprzedniej tajemniczej krainy. Z dalszej konstrukcji wiersza, z metody stopniowego rozwijania poszczególnych możliwości bytu pozagrobowego wynikałoby, że określenie, już u wstępu tak obszerne, sprzeciwia się harmonji ustalonej. Któż nam więc zaręczy, że dwu tych wierszy nie wtrącono dyskretnie później, dla nadania poloru chrześcijańskiego wierszowi z gruntu pogańskiemu? O czyściec przecie (wiersze 11—12) zwady żadnej niema; Sinko już wskazał, że może on być echem purgatorium Wergilego;[1] możnaby również prawzoru tego oczyszczenia duszy z wszelkich zmaz ziemskich szukać dalej jeszcze, wśród wierzeń orfickich, które oswobodzenie się z grzechu pierworodnego, owo palaion penthos, włączały do swej doktryny.[2]
Wprowadzenie tej analogji byłoby może zbyteczne, gdyby nie to, że inne jeszcze szczegóły świadczą o pokrewieństwie eschatologji trenowej z tajemną wiedzą orficką. Oczywiście związki te nie są bezpośrednie; Kochanowski z pewnością nie studjował mistyki starożytnej, nie badał, skąd szło pierwsze jej