wraz w poetę bijące, zdrowie wreszcie sterane, przypominające wciąż —
Że, bądź za długą, bądź za krótką chwilę,
Albo w okręcie całym doniesiony,
Albo na desce biednej przepławiony,
Będę jednak u brzegu,
Gdzie dalej nie masz biegu...
Ale oprócz tej rezygnacji przynosi tr. IX nowy jeszcze rys, zlekka tylko zaznaczony w tr. II: dumę zawiedzionego, ale wciąż jeszcze czującego swą wyższość humanisty. Głęboki wstyd czytamy w słowach: między insze, jeden z wiela... Jest to już po wyśmianiu wiedzy stoickiej gest bezsilnego protestu, owa rdzennie starożytna megalopsychia, w którą lubieli drapować się renesansiści, a która żywo przypomina ostatniego Rzymianina, Boecjusza, filozofującego nad gruzami swego życia. Wpływy zresztą popularnego jeszcze w XVI wieku dzieła De Consolatione Philosophiae są w Trenach znaczniejsze niż się zazwyczaj sądzi, i niekoniecznie tak negatywne jak dowodzi ks. Richter;[1] odnajdujemy tu wiele myśli pokrewnych i wspólnych.
Tren XI jest w części odpowiedzią na zarzuty trenu IX, w części zaś jego uzupełnieniem. Odpowiedzią, gdyż przeciwstawia wyraźnie wyszydzonym prawdom stoickim — system skrajnego sceptycyzmu; uzupełnieniem, gdyż konstrukcyjnie oba te treny zlewają się w jeden człon, który zamyka pierwszy porachunek Kochanowskiego (prawdopodobnie nietylko poetycki, ale i życiowy) z wiedzą klasyczną. Rzecz jasna, że porachunek ten w trenie XI równie ujemne jak w IX-ym przynosi wyniki; sceptycyzm ten bowiem nie jest wyrazem przekonań poety, lecz zdaniem obcem, które właśnie jego „baczenie“ odtrąca i obala. Celowo więc pierwszy zaraz, tak często analizowany okrzyk: „Fraszka cnota!“ włożono w obce a fikcyjne usta Brutusa; nad resztą czytamy niedopisane słowa: inni tak mówią... Kochanowski zaś, kryjąc się w szaty jakiegoś advocatus diaboli, tezy te wyrzuca szybko, wśród pytań, dialektycznego mętu, a wreszcie szeptu niemal kuszącego:
- ↑ Richter J., l. c.