Gdy zaś będziemy dalej szukać pokrewieństw treści, nastroju i stylu, okaże się, że tr. IX zbliża się dość wyraźnie do II, który był pierwszą inwokacją epicedjalną. Podobna ironja smutna, która spotęguje się jeszcze w tr. IX, ten sam wstyd humanistyczny i ciekawe związki z myślami Boecjusza. Niema oczywiście ani śladu „powtarzania się“, które tak lubiła wyszukiwać dawna krytyka trenowa; jest jednak wiele wspólnoty i podobieństw, jakgdyby Kochanowski po jakiejś przerwie od początku utwór swój dawny wertował i pisał komentarz o sobie na marginesie opowieści o zmarłej córce. To falowanie, ten nawrót do poprzednio opracowanych planów z zapasem nowych myśli, powtórzy się jeszcze później; i raz jeszcze poeta pisać będzie obszerny komentarz do dzieła niemal wykończonego.
∗
∗ ∗ |
Przywołajmy teraz dwie boginie zazdrosne, które stały nad poetą, gdy Psałterz przekładał.[1] Tej, którą Kochanowski zwie: Poetica, nescio quid blandum spirans, przypisać należy tchnienie nowych wątków, prowadzących do rozbudowy dzieła nietylko w bogatszą formę literacką, ale i w coraz dalsze dziedziny myśli. Ona to ponosi winę, że Treny rozrosły się ponad zwyczajną miarę epitaficzną, a podkład autobiograficzny otwierał im nowe jeszcze możliwości. Czyż jednak nie przemówiła Necessitas, rzeczniczka umiarkowanego kunsztu, zwartej formy, czasem konwenansu? Istnieją pewne poszlaki, że w dziele przebudowy poematu trenowego w utwór cykliczny ona też odegrała rolę niepoślednią:
Wszylki płacze, wszytki łzy Heraklitowe
I lamenty i skargi Simonidowe,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale i frasunki i rąk łamania:
Wszylki, a wszytki zaraz się w dom mój noście,
A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie...
- ↑ Wspomina je Kochanowski w liście do Fogelwedera z 6 X. 1571. List ten, to jedyne źródło, które pozwala nam wejrzeć w technikę twórczości poety, cytowano kilkakrotnie; pierwszy wydrukował go (wraz z fac-simile) poprawnie W. S. Broel-Plater w Zbiorze pamiętników I 230/1, Warszawa 1858.