tyckiego, który inną miał prawdę i wymiar aniżeli życie istotne. „Chwilą“ tą jest tedy raczej cały ciąg trwania przeżycia literackiego. W tem pojęciu początek trenu XV zawiera, jak każdy pospolity epilog, powtórzenie inwokacji wstępnej w odmiennej nieco formie. Powtórzenie to, prośba o pociechę, jest tem bardziej uzasadnione, że w całym utworze brakło dotychczas obowiązkowej konsolacji. Rozwija więc poeta podstawową myśl tego pocieszenia:
Mylę się, czyli patrząc na ludzkie przygody,
Skromniej człowiek uważa i swe własne szkody?...
Porównanie własnego nieszczęścia z cudzem ma być tą jedyną, ponad wszelkie dociekania filozoficzne silniejszą pociechą. Z „przygód ludzkich“ wybiera poeta najbardziej znaną, najbardziej konwencjonalną a w utworze żałobnym niemal obowiązkową: opowieść o Niobie. Jej strata legendarna boleśniejsza była i sroższa niż nieszczęście samego poety; zapominając więc jakby o własnym bólu, nie śmiąc wspominać swej Urszulki wobec tych „czternastu mogił“, woła:
Albo z gniewu (bo winna) albo więc z litości
Dokonajcie, prze Boga, jej biednej starości!
Tren XV zawiera więc całkowitą a w konstrukcji swej zamkniętą konsolację, której niedostateczność, czy chwilowość, stwierdziły ex post dopiero treny później pisane. W ten sposób jedyna luka poematu była zapełniona; chodziło przytem o obraz końcowy, który spotęgowałby wrażenie bólu ojcowskiego a w pamięci czytelnika pozostał na trwałe. Postać Nioby skamieniałej, nakreślona z artyzmem wyszukanym, spełnia to zadanie wiernie w guście epoki; stąd i końcowa igraszka słowna, świadomie zapożyczona z Antologji:
Ten grób nie jest na martwym, ten martwy nie w grobie,
Ale samże jest martwym, samże grobem sobie.
Komentatorowie wspominają zazwyczaj o tr. XV niechętnie. Ale też nie należy szukać w nim prawdy uczuciowej, ani wnioskować zeń o jakiemś pogodnem uciszeniu się rozpaczy poety. Dochodzi się wówczas do wyników nieprawdopodobnych, że Kochanowski miał głowę dość swobodną do obmyślania konceptów