Pokutuje w komentarzach trenowych legenda o jakiejś przerwie, która zmusiła poetę na czas dłuższy do odłożenia pióra. Tarnowski wspomina o chorobie, którą Kochanowski przebył rzekomo po śmierci Urszulki; Plenkiewicz każe mu po napisaniu tr. XIII słać szybko rękopis do drukarni Łazarzowej, poczem nastąpić miała znaczniejsza w pracy pauza; Sinko wreszcie notuje przed tr. XVII, że „od ostatniego wybuchu bólu upłynął pewien przebieg czasu“.[1] Powodem jest zwyczajna apostrofa do czasu, tego nieomylnego źródła pociechy, w ostatniej zwrotce trenu XVI:
Czasie, pożądnej ojcze niepamięci...
...............
Zgoj smutne serce, a ten żal surowy
Wybij mi z głowy.
Wszystkie te domysły, jakkolwiek wahają się na rozległej przestrzeni między trenem XIII a XV, zmierzają do jednego: oto usiłują znaleźć jakąś wewnętrzną, wprost fizyczną przyczynę nieoczekiwanego przełomu, który dokonał się w Trenach. Analiza literacka wyśledziła, że decydującą rolę odegrał tu wpływ Psałterza; stąd drugie pytanie: dlaczego Psałterz nie oddziałał zupełnie na treny poprzednie, w końcowych zaś z tak potężną odezwał się siłą, że na pierwszy rzut oka on to odmienił nastrój poety i z głębin sceptycyzmu do Boga go nawrócił, a w formie zewnętrznej rozbił dawną jednolitość cyklu, wpro-
- ↑ Tarnowski St., Jan Kochanowski, Kraków 1888, str. 420; Plenkiewicz R., l. c. str. 620; Sinko T., „Treny“, str. 53.