Jest jeszcze jeden czynnik, który powszechność tę znakomicie uwydatnia — nastrój modlitewny. Tren: „Pańska ręka mię dotknęła“ przypomina modlitwę dzięki swej stylizacji psalmowej; nie powiedziano jednak słów brzemiennych: „Ja proch będę z Panem gadał“..., — nie jest to więc rozmowa z Bogiem, ale rozmyślanie pokorne, jakby rachunek sumienia, w czasie którego pada westchnienie: „Kto się przed Tobą skryć może?...“ Petrarka silniej uderza w ton prośby, zwraca się wprost do Króla Niebios:
Tu, che vedi i miei mali indegni ed empi,
Re del cielo, invisibile, immortale...
Jest to niewątpliwie modlitwa, ale o charakterze wybitnie egotycznym: poeta błaga o pomoc dla własnej duszy, znękanej i smutnej. Brak jeszcze tej formy najogólniejszej, która staje ponad troskami jednego człowieka, a którą powtarzamy w modłach codziennych: Ojcze nasz... Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj... Odpuść nam nasze winy...
Kochanowski, zdając sobie sprawę z doniosłości tej przemiany, napozór tak drobnej, nie przemawia w trenie XVIII od siebie, ale z myśli i słowami każdego śmiertelnika:
My nieposłuszne, Panie, dzieci twoje,
W szczęśliwe czasy swoje
Rzadko Cię wspominamy,
Tylko rozkoszy zwykłych używamy...
Jest to uwieńczenie tej ewolucji olbrzymiej, która dokonała się nieznacznie w dziele, pisanem ku uczczeniu „wdzięcznej, ucieszonej, niepospolitej dzieciny“. Tren VII mogła powtórzyć za poetą matka po stracie córeczki umiłowanej; tren XVI i XVII każdy człowiek, którego zwaliło nieszczęście; zawsze jednak swe żale ubierali oni w słowa, które były odbiciem jednostkowego przeżycia poety, do jego tonu i treści naginać musieli stan własnej duszy. Obecnie Kochanowski osobowość swą kryje za szarym tłumem; nie ci postronni będą skargi jego powtarzać, ale przeciwnie — on ich słowa przyjmuje za swoje. Żal osobisty poety rozpłynął się i zniknął w pospolitej modlitwie.