Mniejsza o podobieństwo dość odległe: „z krain bardzo dalekich“, a „di quelle sante parti“, oraz bliższe: „...a łzy gorzkie twoje przeszły aż i umarłych tajemne pokoje“. Ważniejsze, że forma i cel pojawienia się widziadła są te same. „Vengo sol per consolarti“ mówi Laura i — nie dochowuje swej obietnicy. W trenie XIX wręcz przeciwnie, Sen jest tylko interesującą okrywką treści konsolacyjnej, w założeniu już zmierzającej do istotnego pocieszenia. Petrarka przytem nietylko śledzi krytycznie przebieg wizji, lecz otrząsnąwszy się z niemocy snu, sam zabiera głos i rozprawia, gdy Kochanowski jest tylko milczącym, biernym słuchaczem (podobnie jak w Eleg. II, 3), do końca „niepewien, jeślim przez sen słuchał, czy na jawie“...
Podobnie Urszulka jest zjawą niemą i, gdyby nie opis jej postaci, nierealną. Niewątpliwie autor, wprowadzając ją w trenie ostatnim, odpowiadał na okrzyk:
Pociesz mię, jako możesz, a staw się przedemną,
Lubo snem lubo cieniem lub marą nikczemną.
Prędzej czy później spodziewaliśmy się spełnienia tej zapowiedzi. Takt artystyczny nie pozwolił jednak przemówić Urszulce, wywołanej z zaświata; sam widok dziecka ma pocieszyć ojca, co też wspomina pani Kochanowska:
Przyniosłam ci na ręku wdzięczną dziewkę twoję,
Abyś ją mógł oględać jeszcze, a tę swoję
Serdeczną żałość ujął...
Słusznie już zwrócono uwagę, że Urszulka, tak jak poznaliśmy ją w trenie XII i VI, nie mogła wygłosić wielkiej tyrady konsolacyjnej. O piosnkę pożegnalną krytyka podniosła larum, czy dziecko niespełna trzyletnie itd., itd... Oczywiście nie chodzi tu o wyświetlenie „prawdy“, a Treny nie są wierną biografją Safony słowieńskiej; gdyby jednak Urszulka miała w słowach zbyt dojrzałych i surowych pocieszać ojca i prawić mu nauki, choćby najszlachetniejsze, subtelna jej postać straciłaby cały swój czar niezwykły i zamgloną, wizyjną, lecz w tem właśnie prawdziwą
wiersza, że kochanka od lat spoczywa w grobie) powstał jeszcze za życia Laury. Byłby to przykład znakomity transponowania dawnych planów do nowych celów artystycznych.