dydaktyczny, który dwa jednocześnie spełnić ma zadania: skorygować obłędne myśli poety o życiu i śmierci oraz podnieść Treny wogóle do wysokiej miary poezji nauczającej. Poezja ta w pojęciach ówczesnych wynosiła się ponad wszelkie rymotwórstwo i równała się nieomal wiedzy filozoficznej, niemałe więc znaczenie miała tu owa „cześć na potem“, o której rozmyślał już Kochanowski kładąc pierwsze wiersze poematu. Rzecz jasna, że nagły przypływ dydaktyzmu zatracił wiele piękności trenowych i jakoś zbyt prozaicznie ocierał łzy niefortunnego ojca. Ucierpiała na tem przedewszystkiem sylwetka „trefnej pani“, a jakkolwiek nauki jej utrzymane są troskliwie w stylu common sense, nie ma zbytnich wtrętów klasycznych, imion ani erudycji, to jednak długa tyrada tchnie pewną posuchą i retoryką pospolitą.
Ucierpiała też prawda i szczerość nastroju religijnego, który jest tu bezporównania słabszy niż ekstatyczne credo trenu XVIII. Słusznie pisał Tarnowski, że pociecha w Śnie przychodzi „nie z chrześcijańskiego nieba... ale z jakiegoś zaświata, który do pogańskiego Elizjum raczej podobny, i przychodzi własna matka poważna i mądra jak te cienie, które zbyły trosk ziemskich za stygijskiemi i letejskiemi wodami, i prawi mu o nieśmiertelności duszy, jak mógł mówić i Platon...“[1] Nie zgodzimy się wprawdzie na Platona, ale porównanie owego nieba, w którem „za swemi rodzicami modli się“ Urszulka, z Elizjum — niezwykle jest trafne:
W niebie szczyre rozkoszy a do tego wieczne,
Od wszelakiej przekazy wolne i bezpieczne.
Tu troski nie panują, tu pracej nie znają,
Tu nieszczęście, tu miejsca przygody nie mają;
Tu choroby nie najdzie, tu niemasz starości,
Tu śmierć łzami karmiona nie ma już wolności.
Żyjem wiek nieprzeżyty, wiecznej używamy
Dobrej myśli, przyczyny wszytkich rzeczy znamy.
Słońce nam zawżdy świeci, dzień nigdy nie schodzi
Ani za sobą nocy niewidomej wodzi.
- ↑ Tarnowski St., l. c. str. 397.