Strona:Nagrobek Urszulki.djvu/142

Ta strona została przepisana.

szy ludzkiej i najważniejszych zagadnieniach bytu; dlatego też należą do wielkiej i świetnej rodziny, w której błyszczą nazwiska: Boecjusza, św. Augustyna, Innocentego III, Arriga da Settimello, Bona Giamboni, Dantego i wreszcie Petrarki.
Nie znaczy to oczywiście, ażeby śpiewak Laury był wzorem, przykładem czy podnietą dla Kochanowskiego. Nie prowadził on myśli i pióra poety polskiego, ani też z drugiej strony autor Trenów nie wdawał się z pewnością w filologiczne roztrząsanie procesu twórczego Canzoniere i nie stylizował własnych przeżyć na tym arcywzorze, jak współcześni mu weneccy lub padewscy petrarkiści.


∗             ∗

Druga zmora badań dotychczasowych, to sprawa zależności Trenów od innych dzieł literackich, sprawa zapożyczeń i „wpływów“. Przeceniano je tak gorliwie, że kwestja istnienia, względnie nieistnienia, pewnych reminiscencyj i pożyczek miała wprost decydować o typie literackim utworu, o jego stanowisku w piśmiennictwie polskiem XVI wieku. Zwaśnionych krytyków spędzał już Pilat: „Mylą się zarówno ci, którzy, jak np. Maciejowski, widzą w Trenach głównie naśladownictwo elegików klasycznych i nie uwzględniają tego, co w dziele Kochanowskiego jest oryginalne, jakoteż ci, którzy (jak np. Faleński) twierdzą, że Kochanowski zerwał tu zupełnie z tradycją klasyczną i utworzył dzieło zupełnie oryginalne co do treści i formy“. Spór z przed pół wieku nie stracił nic na aktualności i odżywa w całej pełni, gdy — jak tam Maciejowskiego i Faleńskiego — zestawimy dziś znakomitsze nazwiska i wytrawniejszą metodę Sinki i Brücknera. I nic innego też nie pozostaje, jak przyjąć znów pośredniczące słowa Pilata, że „jest w nich (w Trenach) tak dziwnie harmonijna i tak szczęśliwie złożona kombinacja pierwiastku klasyczno-humanistycznego i swojskiego, oryginalnego, jak w żadnym innym utworze XVI wieku“.[1]

Chodzi natomiast o charakter, o technikę, że tak powiemy, tych wpływów i rolę świadomości literackiej Kochanowskiego,

  1. Pilat R., Historja literatury polskiej, t. II, cz. 1, str. 270 i 267.