Strona:Nagrobek Urszulki.djvu/151

Ta strona została przepisana.

przedewszystkiem poetą, tak jak poetą jest ów rzekomy mąż Hanny Spinkowej, wzywający ją z za grobu. Drugie równolegle rozwijające się założenie wprowadza pierwiastki wybitnie liryczne, a więc odsunięcie wszelkiej objektywności i swobodny bieg osobistych, bezczasowych wynurzeń. I drugi „zwrot“ (używając starego lecz jędrnego wyrażenia W. A. Maciejowskiego) — utwór poświęcony analizie i opisowi jednego uczucia indywidualnego, oraz utwór o podkładzie powszechnym, ogólnoludzkim.
Można więc śmiało powtórzyć o Trenach słowa innemu arcydziełu poświęcone, że posiadają „wymarzoną dal syntetyczną i bliskość przeżyć osobistych“.[1] Utwór o jednolitej szacie zewnętrznej nie zdołałby wypowiedzieć treści tak rozległej; rozmaitość formalna jest więc następstwem wielowymiarowości dzieła. A wielowymiarowość taka odbija się stale w budowie wewnętrznej, w elementach faktury pisarskiej. Tak więc i w Trenach jest pewna, zupełnie zresztą zrozumiała, zmienność w samym sposobie wypowiedzenia się poety. W części opowiada on, zdaje sprawozdanie z wydarzeń przeszłych, ożywiając je w pamięci, jak np. w trenach XII, VI, VIII; w części zaś przedstawia współczesne jakoby aktowi pisania refleksje oraz obrazy przeżyć własnych, jak w trenach IX, XI, XVI, XVII. Z tego założenia wypływa zmienna zasada czasowa; w trenach narracyjnych, sprawozdawczych występuje czas właściwy opowiadaniu epickiemu, a więc imperfectum i praesens historicum, w drugiej grupie trenów przeważa praesens, który jest czasem zasadniczym psalmodjów a prowadzi do współczesności tak absolutnej jak modlitwa: „My nieposłuszne, Panie, dzieci twoje“. Tren XIX zaś, jakby dla wyraźniejszego zaznaczenia tej różnicy, kojarzy obie formy; a więc w krótkiej części sprawozdawczej mamy znów czas przeszły, a teraźniejszy w przemowie matki.

Podobna ewolucja dokonywa się w naświetleniu postaci naczelnej poematu. Podkreśliliśmy już dostatecznie momenty, w których osoba bohaterki pierwotnej, Urszulki, usuwa się

  1. Siedlecki-Grzymała A. pisze słowa te o Fauście w recenzji z przedstawienia w Teatrze Narodowym (»Kurjer Warszawski« z dnia 25 I. 1926).