Strona:Najpiękniejsza.djvu/004

Ta strona została uwierzytelniona.

dnak była przedtém w Operze, ale na mieszczańskich miejscach: w loży drugiego piętra. Dla księcia Agenora zaś po-za lożami piérwszopiętrowemi nic już nie istniało: próżnia tylko i nicość ponad niemi. Noga księcia nigdy jeszcze nie postała w loży drugopiętrowéj, a zatém — lóż drugopiętrowych nie było wcale na świecie.
Podczas gdy Romeo, klęcząc u nóg brata Laurentego, przysięgał, że wiekuiście kochać będzie Julią, książę błąkał się po kurytarzach Opery. Kim jest ta przecudna blondynka? Książę Agenor chce to wiedziéć i koniecznie dowiedziéć się tego musi. Raptem przypomniał sobie książę, że ta poczciwa pani Picard jest tak zwaną ouvreuse’ą loży państwa de Sainte-Mesme, i że on, książę Agenor de Nérius, ma zaszczyt być oddawna przyjacielem, blizkim przyjacielem téj poczciwéj, téj nieoszacowanéj pani Picard. Ona-to, w ostatnich latach drugiego cesarstwa, uczyła księcia bezika, oraz wszystkich odmian téj gry o tyle szlachetnéj, o ile zajmującéj; a mianowicie: bezika chińskiego, bezika japońskiego i t. d. Książę miał wówczas lat dwadzieścia, pani Picard — czterdzieści. Nie miała wówczas jeszcze posady, jaką zajmowała obecnie w narodowéj Akademii muzycznéj, gdzie powierzonym jej był urząd otwierania kilku lóż piérwszopiętrowych. Pełniła ona wtedy urząd inny — i nie synekurą będący — ciotką była młodziutkiéj i nader miłéj osóbki, któréj prześliczna buzia i niemniéj prześliczne nogi pokazywały się w teatrze „Variétés,” w sztukach stanowiących przegląd widowisk w ciągu roku przedstawianych. Książę, młodziutki jeszcze wówczas i zaledwie w świat wchodzący, przepędził sobie spokojnie ze trzy lub ze cztery lata życia pomiędzy tą ciocią a siostrzenicą, zupełnie jak w rodzinném kółeczku. Potém — one sobie poszły w swoję stronę, on w swoję i dopiéro w jakie lat dziesięć przynajmniéj, gdy poszedłszy pewnego wieczoru na Operę, oddawał książę Agenor swój paltot niemłodéj, czcigodnie wyglądającéj damie, usłyszał powitalną mówkę:
— Ach! jakże się cieszę, że znowu księcia widzę! Nic się książę nie zmienił:.. Nic a nic! Zawsze jednakowy... Zupełnie jednakowy! Jakby miał lat dwadzieścia!
Witała go tak pani Picard, wyniesiona do godności oficyalistki Opery. Książę pogawędził z nią trochę, o tém i owém, trochę téż o przeszłości, i od téj pory, nigdy nie przeszedł obok