Strona:Najpiękniejsza.djvu/007

Ta strona została uwierzytelniona.

stopnia swoję wdzięczność, że skompromitował panią Palmer, i to bardzo — najbardziéj jak mógł. „Oskrobuję z niéj mieszczaństwo, — mawiał, — należy się to ode mnie Palmerowi, który jest najpoczciwszym człowiekiem pod słońcem.
Książę udał się do loży bankiera; zastał go w niéj samego.
— Ta blondynka? jak się nazywa ta blondynka w loży pani de Sainte-Mesme?
— Pani Dagand.
— Czy jest i jaki pan Dagand?
— Ma się rozumiéć, że jest! Regent. Mój regent... jest także regentem państwa de Sainte-Mesme. A jeżeli książę chcesz przyjrzéć się bliżéj pani Dagand, to bądź u mnie na balu w przyszły Czwartek. Obiecała być na balu...
Żona regenta — regentowa! Więc była to tylko regentowa! Książę zasiadł w loży pani de Marizy, naprzeciwko loży pani Dagand, i przyglądając się téj „tylko regentowéj” rozmyślał.
— Będę-ż miał, — mówił sobie, — tyle powagi, tyle wiary u ludzi, ażeby zrobić z takiéj pani Dagand najpiękniejszą w całym Paryżu osobę?
Bo zawsze jest jakaś najpiękniejsza w całym Paryżu osoba, i on-to, książe Agenor, rościł sobie teraz pretensyą do wykrycia, do ogłoszenia, do ukoronowania, oraz do namaszczenia na królową téj — najpiękniejszéj! Wprowadzić w modę panią Dagand, lansować ją, jak się to mówi w języku wielkiego świata? A dlaczegóżby nie? Nigdy jeszcze nie lansował mieszczanki. Było-by to przedsięwzięcie nowe, zabawne i śmiałe. Przyglądał się pani Dagand przez lornetkę i w ślicznéj jéj twarzy coraz to nowe powaby odkrywał i nowe doskonałości.
Gdy, po skończoném już widowisku, wychodzić zaczęto, książę stanął na dole, zaraz obok głównych schodów. Pociągnął tu za sobą dwóch przyjaciół swoich:
— Chodźcie, — rzekł im, — pokażę wam najpiękniejszą osobę w Paryżu.
Gdy wymawiał te słowa, stał o dwa kroki od niego kręcicki i żwawy młodzik jakiś, należący do redakcyi jednego z najpoczytniejszych dzienników porannych. Młodzieniaszek ów miał słuch bardzo bystry: w lot schwycił słowa księcia Agenora, którego wysokie stanowisko światowe było mu znane; potrafił trzymać się blizko księcia i podsłuchać, nie straciwszy ani