wspaniały stangret Anglik, wiozła do Palmerów oboje państwa Dagandów. Brakowało przecież jeszcze jednéj małéj, niewielkiéj rzeczy. Obok stangreta Anglika powinien był siedziéć mały groom. Trzeba jednak być delikatną i miarę zachować w żądaniach. Najpiękniejsza w całym Paryżu osoba miała zamiar przeczekać z jakie dni dziesięć i potém dopiéro poprosić o małego grooma.
Wstępując na schody Palmerów, czuła wyraźnie każde uderzenie serca, które mocno, bardzo mocno biło pod suknią, z rąk pana Artura wyszłą. Czuła to pani Dagand, że rozgrywają się jéj losy. Wiedziała, że Palmerowie powtarzali wszystkim: „Bądźcie państwo u nas we Czwartek; zobaczycie panią Dagand, najpiękniejszą w Paryżu osobę.” Podniecało to ciekawość ludzką i zazdrość także potrosze.
Weszła pani Dagand do salonu i w pierwszéj zaraz chwili doznała rozkosznie słodkiego uczucia, jakiém przejmuje kobietę pewność, że się jéj uroda podoba. Istnym tryumfalnym marszem kroczyła przez długą galeryą pałacu Palmerów. Szła krokiem pewnym i śmiałym, wyprostowana, z podniesioną do góry śliczną główką, ze splecionemi na sukni rękoma! Zdawać się mogło, że nic nie widzi i nic nie słyszy, ale jak wybornie widziała! jak czuła na swoich rzmionach ogień, którym ją paliły spojrzenia wszystkich obecnych! Ślad jéj przejścia zaznaczał się szmerem niby szemrzącéj uwielbieniem fali, a żadna na świecie muzyka nie mogła być słodszą dla jéj uszu!
Tak, niewątpliwie, wszystko idzie jak najlepiéj. Niebawem Paryż cały podbije! I pewna siebie, za każdym krokiem coraz więcéj siłom swoim ufająca, coraz lżejsza i coraz śmielsza, szła wsparta na ramieniu Palmera, który wymieniał jéj, idąc, nazwiska hrabiów, margrabiów, książąt.
Idąc, rzekł jéj Palmer:
— Szukam właśnie i chcę pani przedstawić jednego z gorących jéj wielbicieli... księcia Agenora de Nérius... Parę dni temu widział panią w Operze i zachwycony był... zachwycony... O niczém inném mówić nie mógł nawet, tak go piękność pani zachwyciła.
Ona zaczerwieniła się jak wiśnia. Palmer okiem na nią rzucił i śmiać się zacząwszy:
— Aha! czytała pani ów dziennik? ów artykulik?
Strona:Najpiękniejsza.djvu/020
Ta strona została uwierzytelniona.