Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/124

Ta strona została przepisana.

Więc naradzałyśmy się długo, czemby ją w jej napadach letargicznych ratować; uradziłyśmy nakoniec, że ty, Kazimiero, „łącznikiem“ między nami staniesz: że jak ci pannę Augustę przedstawię, weźmiesz ją pod rękę i choćby gwałtem w swoją, to jest w naszą stronę pociągniesz, na usta jej dmuchniesz tchnieniem ducha twojego i wymówisz „effeta“. Pierwszy krok najtrudniejszy: nieme djablę może się zechce opierać; ale niech tylko raz z miejsca ruszy, a panna Augusta niech raz poczuje, że ją silne ramię wspiera i życzliwe uszy słuchają, to odwagi nabierze; dopieroż wtedy będzie jej dobrze i w marzeniu i w rzeczywistości! Jaką my sobie wdzięczną duszę na całą jej nieśmiertelność kupimy!
W tych nadziejach pożegnałam cię, Kazimiero. Niestety! Panna Augusta wszędzie szyki nam połamała, wszystkie wspaniałomyślne zamiary nasze w niwecz obróciła. Gdyby nie Biała Róża, toby już nawet przepadła nam bezpowrotnie i zostałby tylko na jej pamiątkę jakiś posążek kamienny; lecz Biała Róża przyszła z pomocą, okropnie złajała dziwaczkę, zasadziła ją nad stolikiem, przykleiła pióro do palców, kazała pisać koniecznie. Ile razy ręka sztywnieć, a myśl trwożliwie kryć się w gęstych obsłonkach zaczynała, tyle razy surowa mistrzyni głośnem dyktowaniem nagliła rękę i myśl; czasem w chwilach odpoczynku szła do ciebie, Kazimiero, z niekarną pacjentką swoją i po każdej takiej wizycie Augusta coraz się bliższą Białej Róży stawała.
Pamiętam, że w czasie ostatnich naszych nawiedzin bardzo nam kłopotliwe rzuciłaś zapytanie:
— Dlaczegoście mnie wybrały za pośredniczkę między sobą? Los nas rozstawił na dwóch krańcach dzisiejszej Polski, utrudnił nasze stosunki; toż przecie mógłby