Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/16

Ta strona została przepisana.

życiu pełnem przykrości, umiera w nędzy na pomięszanie zmysłów... Biedna pionierka!
Ale, jeżeli niewątpliwie obudzenie się kobiety w Polsce ma związek z wielkim ruchem feministycznym Zachodu, jakże odmienne są warunki, w których się to dzieje, jakże odmienny charakter przybiera ten polski feminizm! Uprzytomnijmy sobie chwilę, i jej bezpośrednie następstwa. Upada powstanie r. 1831. Wielu mężczyzn, przeważnie młodych, padło na polu walki, wielu poszło na Sybir, do więzień, wielu opuszcza kraj na zawsze. Strata ilościowa i jakościowa: ubywa co najtęższe, najszlachetniejsze. Zostają wdowy, które straciły mężów; oblubienice, które straciły narzeczonych; dla dziewcząt, które dopiero dorosną, zbraknie kandydatów; na przeciąg kilkunastu lat zaciąży ten ubytek. Ale zmienią się i proporcje charakterów, przynajmniej w pewnych kołach. Kobieta urasta, mężczyzna kurczy się, maleje. Ci mężczyźni, którzy zostaną w kraju, przygięci rezygnacją, przystosowani do warunków, zmienią się pomału w pospolitych „zjadaczy chleba“, o ile nie gorzej. Toteż kobieta — pisze gdzieś Narcyza — rozglądając się, „bez najmniejszej zarozumiałości czuć się mogła równą najwyższym a lepszą od wielu“, wyższą charakterem, wykształceniem, myślą. Stąd na szereg lat zapanuje w Polsce rodzaj matrjarchatu, a raczej tryumfalna chwila panien, tych tak ośmieszonych wprzódy i upośledzonych „starych panien“. Została bowiem, i to pośród najszlachetniejszych, nadwyżka panien, dla których brakło mężów, lub które — jak piękna entuzjastka, Wincenta Zabłocka — straciwszy narzeczonego, nie zechcą innego związku. Panny uczą się z lekceważeniem patrzeć na mężczyzn, jako na przyziemne prozaiczne istoty; zapał, miłość ideału, poświęcenie zaczną uważać za przywilej