Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/161

Ta strona została przepisana.

jak aeronautów bez spadochronu; ja sam ileż to razy puściłem się pod obłoki! Być kapłanem, żyć z ludem i dla ludu, niema piękniejszego powołania, mówiłem sobie i przez czas jakiś chciało mi się księdzem zostać; aż na szczęście przekonałem się, że nie mam usposobienia na księdza, że przybiłbym się tylko do krzyża, któryby mi bardzo ciężył, a parafjanom moim żadnego nie przyniósł pożytku; kiedy znowu chciałem się w profesorską uzbroić cierpliwość; daremna praca: moja cierpliwość słabością niedołężną dla dzieci, surowością bezlitosną dla starszych, utratą zdrowia dla mnie samego. W końcu własnem doświadczeniem się nauczyłem, że tylko tem być mogę, czem jestem... dzisiaj, atom bezimienny; nie tracę przecież nadziei, że kiedyś i kapłańskie przyjmę na duszę święcenie i mistrza obowiązków dopełnię skuteczniej; znajdzie się to u celu drogi, lecz nigdyby nie znalazło, gdybym chciał z wrodzonemi skłonnościami łamane sztuki pokazywać. Co było w mrzonkach mej wyobraźni prawdą i miłością, co było chęcią służenia ludowi, co ukochaniem młodzieży to zostanie na wieki i stworzy sobie odpowiedniejsze działania warunki; co przyklejonym tynkiem, to już odpadło, dzięki Bogu. Panna Augusta ma jeszcze większą ode mnie skłonność do egzaltacji. Z prawd, przez jej Urszulę podanych, „ideałem dobroczynności szczególniej się zachwyca“ i natychmiast chce być dobroczynną. Och! moja Kaziu! powiedz-że jej, że nie ten dobroczynnym, kto nim chce być, ale ten kto się nim urodził, kto w sobie nosi taką potrzebę wspierania, oddawania, ratowania, że ani o skutki jałmużny, ani o pozwolenie rodzonej matki nie pyta. W sercu panny Augusty jest sprawiedliwość dla ubogich, jest uznanie tego, co im się na ziemi Bożej zwrócić przynależy; bardzo to jest chwa-