Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/143

Ta strona została przepisana.

— Więc tylko przez grzeczność u mnie się zatrzymujesz? — podchwyciła babunia.
— Jużcić że przez grzeczność — przywtórzył wnuczek — mama nas bardzo upominała, żebyśmy w Mielinku grzeczni byli, babunię z całego serca kochali, robili wszystko, co tylko nam każe, a jeżeli przyjdziemy do jej pokoju, to żebyśmy odpowiadali roztropnie, gdy nas o co zapyta, lub siedzieli cicho i spokojnie póty, póki nam sama odejść nie pozwoli.
— Przyznaj się szczerze, czy masz ochotę, żebym ci już pozwoliła?
— Ej nie, babuniu, mnie i tu dobrze. — Szczery akcent tego oświadczenia wywołał niby cień uśmiechu na wązkie, między brodą a nosem mocno zapadłe usta babuni.
— Ach, bardzo się z tego cieszę — zawołała już prawie wesoło; — chciałam też właśnie porozmawiać z tobą, wypytać się o różne rzeczy, dowiedzieć co najlepiej lubisz dajmy na to?...
— Najlepiej lubię z Piotrusiem mustrować się i konno jeździć.
— A czy lubisz pić kawę na śniadanie?
— O! bardzo lubię, babuniu.
— A lubisz chodzić w bucikach z ostrogami?
— O bardzo, bardzo lubię; miałem jedną taką parę, tylko, że mi zaraz ostrogi się popsuły.
— A czy lubisz się też uczyć? — zagadnęła znienacka. Józio wcale się tem nie zmieszał i bez ogródki do prawdy się przyznał.
— Teraz niebardzo, lecz mama powiedziała, że jak podrosnę i będę miał więcej rozumu, to zacznę lubić coraz bardziej, coraz bardziej, aż kiedyś wreszcie wyjdę na porządnego i światłego człowieka.