Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/155

Ta strona została przepisana.

dzieć, żeby na mnie większa część przypadła; owszem, ciocia Rózia jedyną może była osobą z całego kółka krewnych, znajomych i domowników, jedyną, która żadnej nie czyniła między mną a Józiem różnicy. Piotruś był Józia stronnikiem; u Marcyny ja przed wszystkimi na pierwszem stałam miejscu; pani Glinicka, o ile sobie przypominam, dla mnie także łaskawą bywała; babunia daleko więcej wolała Józia odemnie; wuj Kazimierz nawet do niego również miał pewną słabostkę, a ciotka Joanna to już bardzo wyraźnie nawet życzliwsze mu względy okazywała, lecz ciotka Rózia dla nas obojga równie była pieszczotliwą, staranną, równie się nami zachwycała, równo między nas uściski i łakotki dzieliła i mam to przekonanie, że ani o jagódkę więcej na jeden niż na drugi talerz nie wsypała dla nas przy podwieczorku poziomek. Z natury rzeczy wynikło wszelako, że ja lepiej od Józia wyzyskałam ten stosunek. O ile braciszek odstał odemnie, o tyle do ciotki Rózi przylgnęłam; biegałam za nią po wszystkich kątach, jak piesek, według wyrażenia trochę zazdrosnej Marcyny. Ciotka też chętnie brała mnie z sobą, zwłaszcza jeżeli było coś ważniejszego do załatwienia w wydziałach gospodarczych jej zarządowi powierzonych, a każda taka wycieczka niemałe przynosiła mi zyski. W kurnikach darowała mi ciotka białą kokoszkę, a powiedziała, że trzecia zrzędu krówka do mnie należeć będzie; w chlewkach otrzymałam parę tłuściutkich i niezabrudzonych jeszcze prosiątek na własność; przy robieniu masła wypijałam zawsze szklaneczkę doskonałej maślanki i dostawałam dla siebie i dla Józia po osełeczce masła żółciutkiego jak złoto, pachnącego jak świeże powietrze na łące; gdy zaś przy pieczeniu chleba obecną byłam, pozwalano mi własną ręką uklepać dwie równe kukiełki, z których jedną potem ofiarowywałam bracisz-